Wpisy archiwalne w kategorii

Dłuższy wyjazd

Dystans całkowity:1540.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:78:33
Średnia prędkość:19.61 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:128.34 km i 6h 32m
Więcej statystyk

Swoją samotną wyprawę

Sobota, 17 maja 2008 · Komentarze(0)
Swoją samotną wyprawę tak jak zresztą wszystkie inne rozpoczynam od stawienia się na dworcu PKP w Katowicach. Wchodząc na peron od razu zauważam znajomą twarz dziadka z którym miałem okazję już kiedyś rozmawiać na temat gór. Po przyjeździe pociągu i omówieniu wzajemnych planów udajemy się do swoich wagonów. Tutaj poznaję kolejnego ciekawego osobnika. Rowerzysta wracający z wyprawy nadmorskiej. Rowerzysta ów zna świetnie tereny którymi mam zamiar sie dziś poruszać, za jego radą więc koryguję troszkę moją dzisiejszą trasę. Podróż mija w sympatycznej atmosferze konwersacji rowerowej.Pogoda jest dobra: świeci słońce, nie pada deszcz, nie ma wiatru. Nic tylko jechać. Z dworca w Bielsku-Białej udaję się w kierunku Szczyrku lecz przed nim jadąc przez Buczkowice skręcam na Godziszka, dalej jadę przez Lipową, Radziechowy prawie do Wieprza. Takim sposobem omijam Żywiec. Potem już tylko Węgierska Górka, Milówka i Zwardoń. W Zwardoniu robię krótki postój na posiłek, a następnie zanurzam się powoli w Słowację. Jadę przez Serafinow i Skalite cały czas z górki na szczęście. W Skalitym za radą rowerzysty z pociągu odbijam na Oscadnice. Po kilku kilometrach gubię drogę i ląduję przy pieszym szlaku na jakąś górkę. Na szczęście zauważam słowacką gaździnę. Gaździna radzi zawrócić i jechać przez Cadce, ja jednak uparcie pytam o drogę alternatywną i okazuje się że wiedzie przez szczyt szuter którym drewno jest zwożone na drugą stronę góry. Pada jeszcze biznesowa propozycja na temat sprzedaży chatki ale ja ładnie dziękuję i wybieram pieszy szlak pod górę. Nie jest łatwo wepchać rower z majdanem na szczyt wzniesienia ale udaje się. Zdobywam górę no-name a potem z łatwością odnajduję rowerowy szlak do Krasna nad Kysucou. Całe szczęście że istniał taki szlak bo gdyby go nie było to pewnie spałbym w lesie. W Ochotnicy z braku innej opcji wjeżdżam na drogę szybkiego ruchu i mknę w stronę Żyliny. Będąc już niemal w Żylinie mam nadzieję że jeszcze tylko kawałek do pola namiotowego w Varinie. Nadzieja matką głupich. Droga do Varina zajmuje mi jeszcze ponad godzinę. Gdy docieram na pole jestem tak szczęśliwy że niemal nic nie może zakłócić mojego szczęścia. A jednak. Gospodarz początkowo robi problemy z przechowaniem roweru. Mam już przed sobą wizję snu w namiocie z rowerem przytulonym do mnie. Na szczęście problem szybko się rozwiązuje i rower jednak trafia do przytulnego pomieszczenia na 3 dni. Ucieszony udanym dniem rozpoczynam wieczór w pobliskim barze szklanką Cofoli.

Katowice-Pszczyna-Katowice Poczatkowo problemy

Czwartek, 1 maja 2008 · Komentarze(1)
Katowice-Pszczyna-Katowice Poczatkowo problemy z dotarciem od Tych ale gdy juz dojechalem wszystkie problemy sie skonczyly. Pomknolem przez las roznymi sciezkami do celu mojej wycieczki. Spowrotem lajtowo czerewonym szlakiem do Katowic Podlesia. Naprawde swietna traska. Polecam